W Serengeti zapada noc. A my tu, kilkadziesiąt kilometrów od cywilizacji. W środku parku, otoczeni dziką Afryką. Bez zabezpieczeń. Krat. Dziwnie byłoby czuć się tu jak w zoo. Po drugiej stronie żelaznej konstrukcji. A może powinni zamontować takie ludzkie klatki, by człowiek doznał świadomości zamknięcia. Przed przestrzenią, życiem, głębszym oddechem, wolnością.
Jesteśmy na ich terenie. W namiocie, gdzie skrawek cienkiego płótna dzieli nas od reszty tętniącego w napięciu nocnego życia. Gdzie nie ma zasięgu, nie ma broni, typowej strefy komfortu. Jesteśmy tylko gośćmi i musimy się dostosować do panujących tu zasad. Być uważni, ostrożni i nie pokusić się o brak wyobraźni. Bo każdy głupi pomysł może kosztować nas wysoką cenę, może i najwyższą.
Noc przebiega gwarnie. Słyszę zwierzęta, przemieszczają się tuż obok namiotów. Słyszę żywą zwierzęcą konwersacje, krzyk, ostrzeżenie, zaloty, ciszę.
Ryk lwa niedaleko bywa paraliżujący. Gdy leżysz w namiocie w środku nocy i skupiasz się jedynie na swoim instynkcie samozachowawczym. Czuje strach. Czuję szczęście. Wzruszenie i rozpiera mnie duma. Że zgodnie ze sobą, ze swoimi najgłębszymi potrzebami postanowiłam podjąć się tej podróży. Że po drodze nie wymiękłam.
Gdy zapada zmrok, jedyne źródło światła to te z mieniących się gwiazd, które oświetlają łamiące się cienie na horyzoncie. Decydujemy już nie ruszać się z namiotu. Dobrze, że nie trzeba gnać nagle 20 m na drugą stronę pola namiotowego do oddalonego na krańcu budynku z WC.
Tak postanowiłam zacząć pisanie. Tym razem zaczęłam od kwintesencji.
Ten wpis nie będzie zawierał wiele informacji i haseł encyklopedycznych. To bardzo osobisty post, skupiający się na doznaniach i odbiorze jednego z najpiękniejszych miejsc, jakie przyszło mi odwiedzić podczas tegorocznej podróży do Tanzanii we wschodniej Afryce.
W zasadzie to Zanzibar pierwotnie zaciekawił mnie i zwrócił uwagę na te cześć świata, safari na kontynencie miało być jedynie dodatkiem. Małym przerywnikiem, miedzy turkusem, piętrzących sie fal a blaskiem kilometrowych plaż. Wyspa niestety nie sprostała moim wyobrażeniom oraz potrzebom, natomiast safari do Parków Narodowych znacznie przewyższyło wszelkie oczekiwania.
Podczas planowania nawet nie przypuszczałam, ile szczęścia, ekscytacji oraz euforii przyniesie mi ta pięciodniowa wycieczka i że będzie to przygoda, która stanie się jedną z najwspanialszych przygód podróżniczych jakich przyszło mi doświadczyć.
W planie było odwiedzenie 4 parków: Tarangire National Park, Lake Manyara National Park, słynnego Serengeti National Park i w końcu wisienkę na torcie krater Ngorongoro. Oczywiście nie mogło byc przeciętnie z wszelkimi luksusami i udogodnieniami, bo to miała być przygoda. Trzeba bylo również pilnować sie ustalonego budżetu, który tak i tak koniec końców został sporo nadwyrężony. Ale tu nie o tym.
Ciekawość, adrenalina, potrzeba bliskości z natura, wystawienie nosa poza strefę komfortu, strach. Te wszystkie zachowania, emocje powodowały mętlik na myśl o tym, że będę nocować pod namiotem, wśród dzikiej zwierzyny, bez żadnych zabezpieczeń. Miałam w sobie strach, który ujawniał się zawsze, gdy za bardzo analizowałam te podróż. Moje obawy były realne, ale musiałabym mieć naprawdę dużego pecha, żeby stały się rzeczywistością.
Poza tym kto mnie zna, ten wie, że dokładnie ta mieszanka uczuć jest tym, co daje mi największą satysfakcję i nieokreślone szczęście. 🙂
Zobaczyć ten odległy zakątek świata, znany mi wcześniej jedynie z Animal Planet było tak bardzo bezprecedensowe, że nadal nie jestem w stane znaleść odpowiednich słów, które mogłyby opisać piękno tej afrykańskiej krainy.
Przemieszczając się przez parki samochodem z otwartym dachem, mamy możliwość poczuć sawannę na własnej skórze. Jej żar, chłód , smak kurzu, zapach drzew akacji, pooddychać powietrzem zmieszanym z zapachem dzikiej zwierzyny.
Cztery parki, każdy jeden wyjątkowy. Charakteryzujacy sie czyms zupełnie innym. Nie warto skracać sobie tej przygody. Trzeba być w każdym jednym, każdy oferuje zupełnie inną, unikatową faunę i florę. Każdy z nich jest domem dla coraz to rzadziej spotykanych gatunków zwierząt. To konfrontacja i możliwość obserwacji zwierząt w ich naturalnym środowisku, bycie tak blisko, bez żadnych krat, ograniczeń, smutnych spojrzeń.
Chwile, gdy stado słoni leśnych wyłania się z gęstej dżungli i ostrożne w pełnym skupieniu z małą dozą nieufności przeciska się miedzy rzędem samochodów. Gdy cisza w lesie jest tak głucha, że słyszysz jedynie ich oddech i kolejny kęs soczystych liści, które ze smakiem przeżuwają.
Przemierzając dziesiątki kilometrów zaskakujące jest to, że wszystkie zwierzęta możemy spotkać na tym samym terenie. Niekiedy bardzo blisko siebie. Zarówno drapieżniki, jak i ich ofiary wyglądają niekiedy, jakby żyły w genialnej symbiozie bez żadnych zagrożeń generowanych wzajemną obecnością.
Włącz glos 🙂
Obszar Serengeti rozciąga się po bezkresach pustyni z nagrzanym, ruchomym horyzontem. Z dala od wszystkiego, co jest nam bliskie, znane, dające poczucie bezpieczeństwa. Człowiek czuję się tu taki malutki. Podróż prowadzi przez wysokie trawy, piękne naturalne ogrody akacjowe. Małe oazy, zakryte wysmukłymi palmami i gęstymi krzewami, chronione przed palącymi promieniami popołudniowego słońca. W ich cieniu obserwujemy mieszkańców tego terytorium.
Są dumni, spokojni i piękni. I znowu dostrzegam prawidłowość każdego elementu. Wszystko tu ma swój porządek, każdy jest dokładnie tam gdzie być powinien, zsynchronizowany z każdym jednym pierwiastkiem go otaczającym.
Myślę, że jedynie my byliśmy tam zupełnie niepasujący, niepotrzebni.
Nagle naszą uwagę skupia leopard, kryjący się w wysokiej trawie. Niespiesznie w pełnym skupieniu poluje na młodego bawoła, wygrzewającego się niedaleko swojej nieustannie czujnej matki.
Z perspektywy obserwatora odczuwam napięcie, rosnące z minuty na minutę. I znowu przepełnia mnie euforia, ekscytacja, a przede wszystkim wdzięczność, że mam możliwość być tu teraz i że nawet przez sekundę nie chce być nigdzie indziej.
Leopard rezygnuje. Ale w zamian za to postanawia przejść się ostentacyjnie majestatycznym krokiem między samochodami *człowiekowych* gapiów. Jeden z najbardziej niebezpiecznych i nieprzewidywalnych kotów względem ludzi. Jest również bardzo rzadkim widokiem, a my mamy to szczęście podziwiać go tak blisko.
Jednak park Serengeti to nie tylko pustynia oraz sucha sawanna, to również obszary soczyście zielone, z licznymi sadzawkami, zamieszkałymi przez hipopotamy, kolorowe czaple, krokodyle. To gęste palmy i wyniosłe drzewa akacjowe, w których cieniu odpoczywają słonie, starannie posypujące chropowata strukturę swojej skóry rozgrzanym afrykańskim piachem. Codzienna higiena chroni je przed uporczywymi ukąszeniami natrętnych much tse-tse, których oczywiście miałam okazję doświadczyć na własnej skórze. A jakżeby inaczej 🙂
Serengeti to dla mnie kosmos. Jest tak zróżnicowany, ogromny, nietuzinkowy, nieobliczalny. Kryje tyle tajemnic oraz niebezpieczeństw. Idealny kamuflaż każdego z mieszkańców jest ledwo zauważalny. A na pewno nie dla jakiegoś żółtodzioba z europy. Większość odkryć zawdzięczamy naszemu przewodnikowi, który zatrzymuje się i pomaga nam zauważyć idealnie wtopionych w tło rezydentów tej ogromnej dzikiej posesji.
Nie chodzi już o słynną -the big 5-, ja jak zwykle najbardziej fascynuje się dwoma żukami gnojowymi, z ogromnym wysiłkiem toczącymi dużą kupią kulę. 🙂 Są one cztery razy większe od tych europejskich, które widuję w rodzinnych lasach. Fascynujący przykład Syzyfowej pracy i niebywałej, instynktownej determinacji do działania. Moglibyśmy się jako ludzie od nich wiele nauczyć.
Czuję, że właśnie jestem częścią momentu, który będzie mi towarzyszył w pamięci do końca życia. Będę do niego wracać wspomnieniami zawsze, gdy zatęsknię za adrenaliną, przygodą, dalekim dzikim afrykańskim światem.
O świcie, w blasku ciepłego słońca pasą się zebry, w oddali widać kolorowe balony z turystami, spragnionymi widoków z lotu ptaka. Po drodze energicznie przymyka rodzinka mangustowatych.
Jest cicho, refleksyjnie.. A my ruszamy dalej w kierunku największego krateru na ziemi Ngorongoro.
Do zobaczenia w kraterze 🙂
Piękny opis i zdjęcia! Moment przeczytałam a myślami byłam z tobą na safari… Super! 😊Czekam na nastepny wpis na blogu 🦓🦁🐘
PolubieniePolubienie
Dziekuje ❤️
PolubieniePolubienie
Nie wiem co powiedzieć , ponieważ każdy twój blog jest opisany w cudowny sposób . A treść zawarta w każdym. nich jest tak dopasowana do siebie ze pozwala mi się wtopić w całość i przenieść dokładnie w to miejsce które tak pięknie opisujesz, czuję to jakbym tam była i doznaje tych wszystkich wspaniałych doznań – pięknie napisane
PolubieniePolubienie
Dziekuje 🌻😊
PolubieniePolubienie